Mam na imię Basia. Mam 26 lat. Od ponad 3 lat jestem w związku. Na wstępie krótko opowiem o nim by wyjaśnić na czym polega problem. Ja i mój partner poznaliśmy się przez Internet. Na początku gdy zaczęliśmy się spotykać nie byłam do niego przekonana. Później wspólne rozmowy i ciągły kontakt sprawił, że postanowiłam mu dać szansę. Widywaliśmy się tylko w weekendy ze względu na to, że dzieliło nas 70 km, Mój partner ma nietypowy zawód, jest Rolnikiem, mieszka z rodzicami na niewielkiej wsi i prowadzi z ojcem gospodarstwo rolne, ma 28 lat. Ja zawsze kochałam miasto w którym mieszkałam, miałam w około znajomych, pracę, zajęcia, byłam w miarę zadowolona ze swojego życia. Ale nie potrafię być długo sama. Po każdym związku który kończyłam zawsze ja za chwilę pojawiał się kolejny facet, któremu dawałam szansę mimo, że coś w nim mi nie pasowało. A trochę już tych związków miałam, niektóre trwały krótko, najdłuższy w którym jestem teraz. Mimo, że od początku wiele osób mi mówiło, że ja się nie odnajdę z rolnikiem, że to nie moja bajka, oczywiście musiałam spróbować. A bo był opiekuńczy, dobry i się dogadywaliśmy… Jeździliśmy do siebie nawzajem co weekendy, czasem rzadziej, ogólnie układało nam się razem. Po 1,5 roku razem oświadczył mi się. Byłam przeszczęśliwa, czułam, że to facet z którym chcę spędzić resztę życia, bo on mi da stabilizację i poczucie bezpieczeństwa. Po zaręczynach zdecydowaliśmy się zamieszkać razem, ale ze względu na jego zawód istniała tylko jedna opcja-moja wyprowadzka do niego. Bardzo dużo myślałam na ten temat czy dobrze robię, bardzo się tego bałam, całkowicie obce miejsce, wieś, zmiana pracy, zmiana życia, brak znajomych, no i jego rodzice z nami w jednym domu. Zmęczona ciągłymi dojazdami do siebie bardzo chciałam go mieć przy sobie, ale przeprowadzka i zmiana życia była dla mnie bardzo ciężkim wyborem, jednak zdawałam sobie sprawę, że albo to zrobię albo nasz związek nie może dłużej trwać. Mimo, że wszyscy mi odradzali zaryzykowałam i przeprowadziłam się. Pierwszy miesiąc bez pracy był dla mnie ogromnym kryzysem, jednak gdy dostałam pracę wpadłam w codzienność. Między nami nie było już tak super jak wcześniej. On przychodził w ciuchach roboczych, nie miałam nawet jak się do niego przytulić, sprawy łóżkowe stały się rutyną, wręcz czułam, że w ogóle ich nie potrzebuję. Trzeba było zająć się planowaniem ślubu. Na dzień dzisiejszy uważam, że mogliśmy w tym narzeczeństwie trochę być, ale rodzina tradycyjna, jak mieszkamy razem to trzeba się pobrać. Termin ślubu mieliśmy akurat w dniu kiedy wypadała nasza trzecia rocznica związku. Im bliżej ślubu tym większy stres i więcej obowiązków. Mój Partner wpadł w rytm pracy, późno wracał jak już spałam, a wstawał jak jeszcze spałam. Ja i w pracy i poza pracą zajmowałam się szukaniem wszystkiego co związane z weselem. Pod koniec byłam już zmęczona i miałam dosyć tematu ślubu, chciałam żeby to wszystko się odbyło i mieć to z głowy. Bardzo się wtedy od siebie oddaliliśmy, sprawy łóżkowe stawały się świętem, czułam się jakbyśmy mieszkali obok siebie, mijali się nawzajem, bez rozmów, bez czułości, bez komplementów, bez zaskoczenia, bez spontaniczności. Ślub był piękny, wszystko odbyło się prawie idealnie. Byłam bardzo szczęśliwa i czułam się naprawdę wyjątkowo. Zaraz po ślubie wyjechaliśmy w góry na tydzień. Niestety na drugi dzień dowiedzieliśmy się, że zmarła babcia z którą mieszkaliśmy, więc wyjazd się skrócił. Tam też nie mieliśmy bujnego pożycia małżeńskiego. Od razu musiałam wrócić do pracy, on do swoich obowiązków i w sumie wszystko wróciło do normy, czyli szara rzeczywistość. Żadne z nas nie zaalarmowało żeby coś zmienić! Trwaliśmy w tym oboje i oboje robiliśmy ten sam błąd. Dwa miesiące po ślubie. Zostaliśmy zaproszeni na ślub znajomych. Całą imprezę się świetnie razem bawiliśmy, pod koniec już trochę byliśmy oboje wcięci można tak to nazwać i wtedy mój Mąż podszedł do mnie z jakimś facetem i powiedział do niego: Poznaj moją Żonę. Na co ten chłopak: Miło mi, piękna jest…. A mnie zamurowało. Widziałam go wcześniej i nawet mi się spodobał wizualnie, ale nie miałam okazji go poznać, a tu mój mąż sam mi go przyprowadził. Poprosił mnie do tańca, ja wcięta powiedziałam mu jakieś rzeczy typu, że już wcześniej go widziałam, że zwrócił moją uwagę, że wzroku od niego nie mogłam oderwać… gdzie ja nigdy takich rzeczy obcemu nie mówię! Coś w nim było niesamowitego, coś co mnie strasznie do niego ciągnęło… Mieliśmy się znaleźć na facebooku. Po weselu nie mogłam o nim zapomnieć, czekałam z niecierpliwością żeby mnie znalazł, ale niestety minął pierwszy, drugi, trzeci dzień i nic… Czwartego dnia w końcu mi się udało go znaleźć, dodałam go do znajomych. Napisał wiadomość… i tak to się zaczęło… pisanie bez końca po kryjomu przed mężem… Czułam mega ekscytację. Wiedziałam, że robię źle, ale mimo tego nie potrafiłam się powstrzymać. Zaproponował kawę, miałam obiekcję czy się z nim spotkać, ale pomyślałam, że może jak na trzeźwo spojrzę na niego to się zniechęcę i będzie po sprawie. Niestety wyszło całkiem odwrotnie. Bardzo mi się spodobał i mieliśmy o czym rozmawiać… nasze pisanie nie miało końca, a ja wpadałam z kłamstwa w kłamstwo żeby mąż się nie dowiedział co robię. Wymyślałam przeróżne rzeczy żeby móc się wyrwać i się z nim spotkać. Pierwszy dotyk, przytulenie, pierwszy pocałunek, te komplementy z jego ust, te miłe słowa… dostawałam to wszystko czego nie miałam w domu, czułam się jak najszczęśliwszy człowiek na świecie, jak nastolatka. Na szczęście do spraw łóżkowych nie doszło między nami, ale i tak mogę powiedzieć, że spotykając się z nim zdradziłam męża. Nie czułam poczucia winy, on był moją odskocznią, adrenaliną, i widziałam jak też na mnie patrzy i że też mu zależy na tym wszystkim. Gdy pytałam dlaczego spotyka się z mężatką odpowiedział, że on sam nie potrafi tego odpowiedzieć, że to jest sprzeczne wbrew jego regułom, zasadom. Dopiero któregoś dnia w domu wybuchła awantura i wtedy usiadłam z mężem by porozmawiać, że coś się między nami zmieniło już od dawna, że czegoś brakuje. W sumie zgadzał się ze wszystkim tym co mu oznajmiłam. Daliśmy sobie miesiąc na poprawę. Wtedy zadzwoniłam i powiedziałam Panu X że to koniec, że musimy przestać się widywać i kontaktować. Pamiętam jak płakałam… codziennie automatycznie patrzyłam na Tel czy nie mam wiadomości, czułam ogromny smutek, ciągle o nim myślałam, nie chciałam się już starać dla męża. Po tygodniu jednak napisał znowu, ja nie potrafiłam się oprzeć i znowu zaczęłam z nim konwersację. Spotykaliśmy się znowu po kryjomu, widziałam jaki był stęskniony i zapatrzony we mnie. Niestety sumienie zaczynało mnie gryźć, czułam się okropnie, bo widziałam jak mój mąż się stara żeby wszystko było dobrze, zaczął z powrotem okazywać mi uczucia, mówić miłe słowa, niespodzianki robić… a ja tego wszystkiego nie chciałam. Rzuciłam pracę. Siedziałam w domu i szukając nowej roboty popadłam w totalny smutek i bezradność. Stwierdziłam, że tak się dłużej nie da żyć. Wyznałam mężowi, że nie wiem co się dzieje ale ja nic do niego nie czuję, że przeszkadza mi jak mnie przytula i okazuje czułość, że dlatego sama ciągle gdzieś wychodzę, bo mam go dosyć. Wiem, że strasznie go to bolało, ale mimo to nie poddawał się i dalej próbował odbudować we mnie uczucie. Ja niestety dłużej tak nie mogłam i wyjechałam na tydzień do mojej mamy do UK żeby z dala wszystko przemyśleć. Będąc tam stwierdziłam, że muszę od niego odejść, że nie wyobrażam sobie dalszego życia na wsi, i życia w ciągłym kłamstwie. Gdy wróciłam nie dałam rady tego uczynić, był tak kochany i dobry dla mnie, że nie potrafiłam mu tego powiedzieć prosto w twarz. Radziłam się różnych osób, co zrobić… Ja się dusiłam w tym domu, mąż obdarowujący mnie głębokim uczuciem, brak pracy, brak zajęć, tęsknota za Panem X… czułam się pod kloszem. Zasugerowałam, że może powinnam się wyprowadzić na jakiś czas, przemyśleć z dala różne rzeczy, uznał, że razem powinniśmy rozwiązywać problemy i spróbować się zbliżyć do siebie. Drugi raz potem to samo zasugerowałam, że nie powinniśmy mieszkać z rodzicami, że nie czuję się jakby to był mój dom, brak prywatności,że każdemu muszę się tłumaczyć gdzie wychodzę, że może jakbyśmy osobno mieszkali by było lepiej… ale to nie wchodzi w grę ze względu na jego zawód. Pewnego dnia pojechałam do Pana X by mu powiedzieć jak wygląda u mnie sytuacja w domu i że musze wybrać czy zostaję z mężęm i naprawiam czy się wyprowadzam i odchodzę od niego. Był w szoku, powiedział, że nie będzie się odzywał, jak sobie poukładam swoje sprawy to się sama odezwę jak będę chciała. Tydzień później impreza rodzinna, w której nie chciałam uczestniczyć, powiedziałam, żeby Mąż poszedł beze mnie. Wykorzystałam moment kiedy nikogo nie było w domu, spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy i pojechałam do koleżanki. Napisałam mu tylko smsa, że musiałam to zrobić, żeby się przez jakiś czas ze mną nie kontaktował, że muszę odetchnąć i przepraszam. Jestem już u niej tydzień i nie wiem co zrobić ze swoim życiem. Nie chcę wrócić do domu, nie tęsknię za mężem, może bardziej jest mi żal tego wszystkiego, że przecież 4 miesiące temu wzięliśmy ślub, a ja czuję się jakby bez uczuć do niego. Dzisiaj się z nim widziałam, nawet nic we mnie nie drgnęło jak go zobaczyłam. On mi się chyba już nawet fizycznie przestał podobać. Czuję się jakbym wszystkie uczucia przelała na Pana X, może to złudne, bo pewnie to zwykłe zauroczenie, ale gdzie jest miłość którą się kierowałam? Jest mi w stanie ofiarować wszystko, miłość, czułość, poczucie bezpieczeństwa, dom ( ale ten w pakiecie z teściami) w którym chce wszystko u góry osobno zrobić żebym to ja się czuła dobrze, po prostu ocknął się i nagle zmiana w idealnego męża. A ja tego wszystkiego nie chcę… niby chcę i potrzebuję ale chyba nie od niego, ale jesteśmy małżeństwem, powinniśmy walczyć o związek… właśnie, co zrobić… planowałam znaleźć pracę i wynająć mieszkanie blisko pracy i zacząć życie na nowo, ale to się wiąże z rozwodem… Żeby było tego mało, muszę się zastanowić czy chcę podpisać rozdzielność majątkową… bo kupuje ziemię na kredyt, a ja powiedziałam, że nie chcę takich kredytów… I wiadomo, że taka rozdzielność też nas podzieli nawet jak będziemy chcieli dalej próbować. On chce żebym do niego wróciła, ja mam mętlik w głowie, bo Pan X ciągle w niej siedzi… Ale małżeństwo… przysięga którą złamałam… żal… lęk, że popełniam błąd… że mogę mieć wszystko, a nie doceniam… Wychowałam się bez ojca, moja mama miała różnych partnerów, może to ma jakiś wpływ na moje decyzje w życiu… miałam ciężkie dzieciństwo, czasami nie wiem o co mi samej chodzi, rozsądek mówi, żeby zostać przy mężu, serce żeby odejść… Czuję się rozdarta… a Męża mi strasznie szkoda… czy uczucie do niego jeszcze we mnie gdzieś głęboko siedzi?
Szanowna Pani, Piszę do Pani w związku z problemem, jaki dotknął nasze małżeństwo w tym roku. Jesteśmy razem od 15 lat (poznaliśmy się w liceum), mamy dwuletnie dziecko. Do niedawna wydawało mi się, że wszystko dobrze się układa - w ubiegłym roku podjęliśmy starania o drugie dziecko, zaczęliśmy budowę domu. Jednak pod koniec ubiegłego roku mój mąż, w następstwie rozmowy z kolegą, który jest na etapie rozwodu, stwierdził, że w naszym małżeństwie nie było jednak tak różowo, i jak to powiedział "przejrzał na oczy". Prawdą jest, że rzeczywiście to On zawsze wyznawał mi miłość, On był od dawania uczucia, mnie zdarzało się to rzadko. Nasze współżycie też odbiegało od ideału, chyba po prostu wydawało mi się, że nie muszę się jakoś szczególnie starać, bo jakoś to będzie, bo przecież się kochamy, nadajemy mimo wszystko na tych samych falach, mamy podobne poczucie humoru, i jak to sobie zawsze podkreślaliśmy - nie wyobrażamy sobie życia bez siebie. Po rozmowie z kolegą mąż wybrał się nawet do seksuologa, który chyba jeszcze bardziej utwierdził Go w przekonaniu, że nie jesteśmy zbyt dopasowani. W końcu mąż postanowił o tym wszystkim porozmawiać ze mną, ale ja Go odtrąciłam, zła, że nie przyszedł z tym wszystkim do mnie w pierwszej kolejności, tylko podejmował takie kroki za moimi plecami. Padło wiele przykrych słów z mojej strony, których nie jestem w stanie sobie wybaczyć. Kiedy mąż zakomunikował mi, że On już nie widzi szansy dla naszego związku, po raz pierwszy w życiu się przestraszyłam - tak mną ta rozmowa wstrząsnęła, że wizja utraty człowieka, którego tak mocno kocham (a którego do tej pory często raniłam słowami i nie tylko) spowodowała, że "obudziłam się" i zrozumiałam swoje błędy. Chciałam wszystko naprawić, mąż zresztą widzi, że się zmieniłam i to docenia. I tak jak na początku wydawało Mu się, że już nie ma dla nas szansy, że powinien się wyprowadzić, tak po jednym z wyjazdów służbowych wrócił i stwierdził, że nie wyobraża sobie życia bez nas i że nigdzie się nie wyprowadza. Minęło półtora miesiąca, ale nic niestety nie zaskoczyło - mąż od czasu naszej ostatniej kłótni widzi we mnie jedynie matkę naszego dziecka i jak twierdzi, nie czuje żadnego pożądania do mnie, coś w Nim pękło i obawia się, że jest to nieodwracalne. W konsekwencji postanowił ostatnio wyprowadzic się jednak, mając nadzieję, że jest to jedyna szansa na uratowanie naszego związku i wierząc w to, że rozłąka obudzi w Nim dawne uczucia, a tęsknota za mną i domem spowoduje zmianę Jego nastawienia. Nie wiem co robić, boo kocham tego człowieka ponad wszystko na świecie i oddałabym wszystko, żeby móc cofnąć czas.. On widzi moje zmiany, docenia, ale co z tego, skoro jest już chyba za późno.. Bardzo proszę Panią o poradę co mogę w tej sytuacji zrobić? Mam tyle miłości, która chciałabym Mu dać, tyle planów na naszą wspólną, nową przyszłość, które chyba się nigdy nie zrealizują..jestem załamana. Zastanawiam się nad sensem terapii małżeńskiej, chociaż z drugiej strony, nie wiem czy mój mąż po prostu nie postawił już na mnie krzyżyka i mówi o wyprowadzce w kategorii ratowania naszego małżeństwa dla świętego spokoju, żeby mnie jeszcze bardziej nie ranić. Czy widzi Pani jeszcze dla nas szansę? Z góry dziękuję za odpowiedź. z poważaniem, AgnieszkaForum Psychologia ; czy to kryzys Zaloguj Tkwienie w nieudanym małżeństwie, a jednocześnie romansowanie z innym, rozwalanie cudzej rodziny, to najgorszy
Kryzys w małżeństwie ... przez nawrócenie (?) Autor Wiadomość Dołączył(a): N sty 22, 2012 21:56Posty: 10 Kryzys w małżeństwie ... przez nawrócenie (?) Jestem mężatką 12 lat. Od ok. 4 lat przeżywam swoje nawrócenie (oboje z mężem jesteśmy „z pochodzenia” katolikami, jednak przez większość życia nie praktykowaliśmy). Bardzo dużo się modlę, czytam (pismo św., książki apologetyczne, dokumenty Kościoła), spotykam się z ludźmi z jednej ze Wspólnot w mojej parafii. Przez cały ten czas bardzo dużo się modlę o nawrócenie męża, proszę bliskich mi wierzących o modlitwę za niego. Próbowałam z nim kilka razy rozmawiać na temat wiary, jednak zauważyłam, że efekt jest odwrotny od zamierzonego więc nie podejmowałam już „tych” tematów. Doradzono mi „ewangelizację życiem / swoją postawą” zamiast pouczania i staram się do tego stosować. Myślę, że moje spotkania ze znajomymi lub oddawanie się lekturze książek z tematyki religijnej też nie powinno męża drażnić – gdyż nie robię tego non stop i ostentacyjnie. Od ok. roku w moim małżeństwie zaczęły się pojawiać coraz większe kryzysy... większość z nich jest spowodowana, jak mi się wydaje ... moim nawróceniem. Kłótnie często wszczynam ja – i chociaż zapalnikiem awantury są najczęściej błahostki dnia codziennego, to podskórnie wiem że wywołuje te burze z frustracji, bo mam inne wyobrażenie/marzenie bycia w chrześcijańskim małżeństwie, a rzeczywistość jest jaka jest tzn. sama uczęszczam na msze, sama przyjmuję komunię, sama korzystam z sakramentu pokuty, sama się modlę w domu, mój mąż nie akceptuje npr itd. itp. Ale od jakiegoś czasu zauważyłam coś jeszcze bardziej niepokojącego – mój mąż zaczął bardzo mocno i intensywnie atakować Kościół. Kiedyś „tylko” Go, pisząc kolokwialnie - olewał. Ale teraz jestem zszokowana jego postawą – nigdy nie był w żadnej sprawie tak zacięty. Przypisuje Kościołowi całe zło tego świata począwszy od Inkwizycji, poprzez skandale pedofilskie, Komisję Majątkową w Polsce, a skończywszy na krytyce chodzenia księdza po kolędzie. Niewątpliwie jednym z powodów są szeroko pojęte media, w których występują szeroko pojęci „celebryci”, którzy mają swoiste spojrzenie na życie i podają mnóstwo „świetnych” pomysłów na zmianę nauczania KK. Bardzo modnie jest mieć zdanie zbierzne z np. p. Hołdysem, p. Czubaszek i innymi popularnymi goścmi pewnego programu, oraz wielu innych. Obciach to się nie zgadzać.... Jednak myślę, że nie jest to jedyny powód, mąż po prostu nie ma woli nawrócenia i nie otrzymał takiej łaski od i dochodzę do sedna mojego posta: mój największy niepokój wzbudza fakt „wyciągania” przez niego różnych skrajnych opinii i atakowania mnie... kiedyś by tego nie robił choćby tylko dlatego, żeby mnie nie urazić. Teraz mam wrażenie, że podczas spotkań ze znajomymi/rodziną prowokuje takie dyskusje. Od kilku miesięcy przeżyliśmy już ok. pięciu spięć, które skutkowały kilkutygodniowym (!) milczeniem. Przez 10 lat małżeństwa, po jakiejkolwiek kłótni, nie było między nami dłuższego okresu milczenia niż 1 lub 2 dni. Bardzo szybko się godziliśmy. Teraz z każdym kolejnym jest gorzej i ciężej dojść do porozumienia. Oczywiście brak porozumienia wynika z faktu upartego trwania przy swoim. On nie wyciąga ręki i ja też. Czasami zastanawiam się dlaczego Pan Bóg mnie obdarzył łaską nawrócenia i wiary? Nigdy nie chciałabym ich utracić, jednak nie rozumiem tego, że te wspaniałe dary pośrednio mogą się przyczynić do rozpadu mojego małżeństwa, SAKRAMENTU małżeństwa! Bardzo chętnie przyjmę rady lub świadectwo, jeśli ktoś z Forumowiczów ma/miał podobny problem. N sty 22, 2012 22:46 Elbrus Dołączył(a): Pt lis 27, 2009 14:07Posty: 8227 Re: Kryzys w małżeństwie ... przez nawrócenie (?) heloł napisał(a):mój mąż nie akceptuje npr - Problem seksualny w małżeństwie. heloł napisał(a):No i dochodzę do sedna mojego posta: mój największy niepokój wzbudza fakt „wyciągania” przez niego różnych skrajnych opinii i atakowania mnie... kiedyś by tego nie robił choćby tylko dlatego, żeby mnie nie urazić. Teraz mam wrażenie, że podczas spotkań ze znajomymi/rodziną prowokuje takie dyskusje. Od kilku miesięcy przeżyliśmy już ok. pięciu spięć, które skutkowały kilkutygodniowym (!) milczeniem. heloł napisał(a):Ale od jakiegoś czasu zauważyłam coś jeszcze bardziej niepokojącego – mój mąż zaczął bardzo mocno i intensywnie atakować Kościół. Kiedyś „tylko” Go, pisząc kolokwialnie - olewał. Ale teraz jestem zszokowana jego postawą – nigdy nie był w żadnej sprawie tak spięcia mogą być właśnie spowodowane powyższą zmianą podejścia, ktora odbija się na napisał(a):Przypisuje Kościołowi całe zło tego świata począwszy od Inkwizycji, poprzez skandale pedofilskie, Komisję Majątkową w Polsce, a skończywszy na krytyce chodzenia księdza po argumentacja, weryfikowalna innego nie pomoże (moim zdaniem). _________________The first to plead is adjudged to be upright, until the next comes and cross-examines him.(Proverbs 18:17)Słuszna decyzja podjęta z niesłusznych powodów może nie być słuszna.(Weatherby Swann)Ciemny lut to skupi.(Bardzo Wielki Elektronik) N sty 22, 2012 22:58 heloł Dołączył(a): N sty 22, 2012 21:56Posty: 10 Re: Kryzys w małżeństwie ... przez nawrócenie (?) Elbrus - przede wszystkim dziękuję za napisał(a):heloł napisał(a):mój mąż nie akceptuje npr - Problem seksualny w małżeństwie. Jeśli chodzi o npr to stosujemy z dobrym skutkiem już 10 lat (ze względów zdrowotnych zrezygnowałam z tabletek, a potem uświadomiłam sobie że ta metoda jest uznana przez Kościół więc tym bardziej przy niej pozostałam). Mój mąż ją akceptuje ze względu na moje zdrowie, natomiast kompletnie odrzuca ze względu na nauczanie KK. I tak nie rozumie i nie chce całkowitej abstynencji w dni płodne szukając innych napisał(a):No i dochodzę do sedna mojego posta: mój największy niepokój wzbudza fakt „wyciągania” przez niego różnych skrajnych opinii i atakowania mnie... kiedyś by tego nie robił choćby tylko dlatego, żeby mnie nie urazić. Teraz mam wrażenie, że podczas spotkań ze znajomymi/rodziną prowokuje takie dyskusje. Od kilku miesięcy przeżyliśmy już ok. pięciu spięć, które skutkowały kilkutygodniowym (!) milczeniem. heloł napisał(a):Ale od jakiegoś czasu zauważyłam coś jeszcze bardziej niepokojącego – mój mąż zaczął bardzo mocno i intensywnie atakować Kościół. Kiedyś „tylko” Go, pisząc kolokwialnie - olewał. Ale teraz jestem zszokowana jego postawą – nigdy nie był w żadnej sprawie tak spięcia mogą być właśnie spowodowane powyższą zmianą podejścia, ktora odbija się na napisał(a):Przypisuje Kościołowi całe zło tego świata począwszy od Inkwizycji, poprzez skandale pedofilskie, Komisję Majątkową w Polsce, a skończywszy na krytyce chodzenia księdza po argumentacja, weryfikowalna innego nie pomoże (moim zdaniem).[/quote]Naprawdę wierzysz, że istnieje rzeczowa argumentacja i weryfikowalna info tych problemów, zwłaszcza jeśli ma przekonać już przekonanych do czegoś innego? Ja sama mam w domu "Czarne karty kościoła" Messoriego i "W obronie świętej inkwizycji" R. Konika, w których jest jedno i kilka "typowych" pozycji o inkwizycji, w których jest całkiem co innego. Oczywiście wszystkie te książki są poparte "prawdziwymi źródłami historycznymi", tylko dziwnie ich treść znacznie się różni. O Komisji majątkowej wiele powiedziano w różnych tvn'ach, więc "przekonany" nie będzie dyskutował o artykułach z np. Gościa Niedzielnego, w których próbowano rzetelnie opisać całą każdy ma "swoją prawdę" i na jej poparcie swoje źródła informacji. A niektóre "źródła" często robią z nami co tylko zechcą. N sty 22, 2012 23:18 Anonim (konto usunięte) Re: Kryzys w małżeństwie ... przez nawrócenie (?) Rozumiem, że zależy Ci na nawróceniu męża, ale nie możesz wpływać na jego wybory. On musi sam do tego dojrzeć, być może nigdy to nie nastąpi. Odstąp więc od nawracania i podsuwania mu literatury. Nie prowokuj rozmów o Bogu. Bądź natomiast radosną katoliczką i czułą żoną. Możesz mówić o swoich uczuciach. Podkreślaj, że jest dobrym człowiekiem, kochasz go i rani Twe serce jak opowiada źle o tym co jest dla Ciebie ważne. Nie obwiniaj go, ale mów o sobie, jak Ty to odbierasz. Staraj się, by nie dochodziło do sprzeczek z powodu Boga. Tischner nazywa to religijną chorobą człowieka. Ludzie kłócą się o Boga i zapominają w tym wszystkim o miłości do siebie. Módl się za niego, ale nie moja koleżanka skarżyła się do proboszcza na swego niewierzącego męża. On odpowiedział: to dobry człowiek, a my nie wiemy jak głęboko sięga boże Miłosierdzie. Głowa do góry. Skup się na miłości do męża. N sty 22, 2012 23:41 iNadia Dołączył(a): Cz sty 05, 2012 10:08Posty: 147 Re: Kryzys w małżeństwie ... przez nawrócenie (?) Mamy radę daną od Boga, jak postępować gdy małżeństwo jest podzielone religijnie: "3 Podobnie wy, żony, bądźcie podporządkowane swoim mężom, żeby — jeśli niektórzy nie są posłuszni Słowu — mogli bez słowa zostać pozyskani dzięki postępowaniu swych żon, 2 będąc naocznymi świadkami waszego nieskalanie czystego postępowania, połączonego z głębokim respektem. 3 A waszą ozdobą niech nie będzie zewnętrzne splatanie włosów i wkładanie złotych przystrojeń albo noszenie szat wierzchnich, 4 ale niech nią będzie ukryta osoba serca w niezniszczalnej szacie cichego i łagodnego ducha, który ma wielką wartość w oczach Boga. 5 Bo tak też niegdyś ozdabiały się święte niewiasty, które pokładały nadzieję w Bogu, podporządkowując się swoim mężom, 6 jak Sara, która okazywała posłuszeństwo Abrahamowi, nazywając go „panem”. A wy stałyście się jej dziećmi, jeśli tylko trwacie w czynieniu dobra i nie boicie się niczego, co wzbudza strach."Z całą pewnością spięcia, kłótnie, awantury - nie sprzyjają budowaniu więzi i nawracaniu męża. Czyny więcej znaczą niż słowa - przekonuj go czynami o swojej miłości i o korzyściach jakie niesie dla Was obojga Twoje zawierzenie Bogu. Czynami: dobrocią, serdecznością, czułością, troską, dbaniem o siebie, o dom i... o niego _________________Oto bowiem, co rzekł Wysoki i Wzniosły, który mieszka na zawsze i którego imię jest święte: „Mieszkam na wysokości i na miejscu świętym, a także ze zdruzgotanym i uniżonym w duchu, by ożywić ducha maluczkich i ożywić serce zdruzgotanych. (Iz 57:15) N sty 22, 2012 23:44 Soul33 Moderator Dołączył(a): So paź 23, 2010 23:17Posty: 8192 Re: Kryzys w małżeństwie ... przez nawrócenie (?) Jakby coś, to nie martw się też o _________________Don't tell me there's no hope at allTogether we stand, divided we fall~ Pink Floyd, "Hey you" N sty 22, 2012 23:49 Elbrus Dołączył(a): Pt lis 27, 2009 14:07Posty: 8227 Re: Kryzys w małżeństwie ... przez nawrócenie (?) heloł napisał(a):Naprawdę wierzysz, że istnieje rzeczowa argumentacja i weryfikowalna info tych problemów, zwłaszcza jeśli ma przekonać już przekonanych do czegoś innego?Na pewno istnieje, ale jeśli ktoś jest przekonany tylko dlatego, że Hołdys tak powiedział, więc to prawda,wtedy może być problem z jej przyjęciem (nawet jeśli jest bardzo rzeczowa). W tym tkwi kłopot w rozmowie z ludźmi, którzy zbyt mocno polegają na napisał(a):Ja sama mam w domu "Czarne karty kościoła" Messoriego i "W obronie świętej inkwizycji" R. Konika, w których jest jedno i kilka "typowych" pozycji o inkwizycji, w których jest całkiem co innego. Oczywiście wszystkie te książki są poparte "prawdziwymi źródłami historycznymi", tylko dziwnie ich treść znacznie się sprzeczności mogą być wykorzystane na twoją korzyść,bo skoro są znaczne różnice, to któreś dane są nieprawdziwei powinnaś uczulić małżonka do większego krytycyzmu i zastanowienia się,czy może on nie korzysta z tych (niekoniecznie intencjonalnie) zafałszowanych napisał(a):Niestety każdy ma "swoją prawdę" i na jej poparcie swoje źródła informacji. A niektóre "źródła" często robią z nami co tylko źródła to tylko źródła, a nie prawdy objawione (chyba że chodzi o święte pisma),dlatego można je swodobnie (ale naukowo) badać, weryfikować, a czasem podważać ich rzetelność. _________________The first to plead is adjudged to be upright, until the next comes and cross-examines him.(Proverbs 18:17)Słuszna decyzja podjęta z niesłusznych powodów może nie być słuszna.(Weatherby Swann)Ciemny lut to skupi.(Bardzo Wielki Elektronik) Pn sty 23, 2012 0:02 Necromancer Dołączył(a): Cz paź 19, 2006 7:51Posty: 744 Re: Kryzys w małżeństwie ... przez nawrócenie (?) Trudno mi sobie wyobrazić taką sytuację. To trochę tak jakby zakochać się w innym człowieku, a skończyć z zupełnie innym po 10 latach. Z tego co piszesz, to się może skończyć nieprzyjemnie. _________________ateista Pn sty 23, 2012 0:12 Anonim (konto usunięte) Re: Kryzys w małżeństwie ... przez nawrócenie (?) [quote="heloł"]Bardzo chętnie przyjmę rady lub świadectwo [quote]Witaj!Podobny temat przerabiałem. Efekt - nawrócenie żony, więc chyba skutecznie. Kilka rad:Po pierwsze ustal hierarchię wartości w małżeństwie - 1. Bóg; 2 - Mąż; 3 - Dzieci; 4. - cała na to by nie mylić Boga np. ze wspólnotą. Bywa, że czasami wspólnota jest ważniejsza od współmałżonka, a wtedy cała hierarchia się wali - to taka mów za dużo o wierze, raczej krótko - fajnie o tym pisze O. Jacek obnosić się ze swoją wiarą - np. ja za dużo nie modlę się przy zonie. Raczej wolę wstać wcześnie rano gdy wszyscy śpią i wtedy się ma być nawrócenie męża i rodziny, a nie tylko dbanie o swoją wiarę. Nie mów źle o mężu - zwłaszcza przy wspólnocie - raczej szukaj w nim dobrych z charyzmatów - polecam Chrzest w Duchu się za męża - ja najlepiej lubię to robić kiedy kładziemy się spać i mogę mocno przytulić żonę -zasypiam z kiedy oboje jesteśmy nawróceni trzymamy się tych założeń - nie ma np. sytuacji, że żona lub ja uciekamy z domu do kościoła. Nie. przede wszystkim dbamy o siebie. O nasz mały gdzieś jedziemy - np. ze wspólnotą, to całą rodziną, choć nie wszystkim to się że wiele małżeństw popełnia ten błąd, że jedno z wierzących przedkłada dbanie o swoją wiarę nad dobro to chaotycznie napisałem, ale mam nadzieję, że zrozumiałaś Pn sty 23, 2012 9:16 RED Dołączył(a): Wt maja 24, 2011 16:02Posty: 205 Re: Kryzys w małżeństwie ... przez nawrócenie (?) Zastanow sie prosze czy ta cala historia nawracania warta jest tego co teraz przechodzicie,pomysl prosze o pierwszych 10 latach waszego maluzenstwa i porownaj je z czasem terazniejszym a bedziesz widziec do czego to byc ze na koncu zostaniesz sama i zamiast meza bedziesz miala wiare w nawrocenie i co Ci to da? Pn sty 23, 2012 9:30 Anonim (konto usunięte) Re: Kryzys w małżeństwie ... przez nawrócenie (?) RED napisał(a):Zastanow sie prosze czy ta cala historia nawracania warta jest tego co teraz przechodzicie,pomysl prosze o pierwszych 10 latach waszego maluzenstwa i porownaj je z czasem terazniejszym a bedziesz widziec do czego to byc ze na koncu zostaniesz sama i zamiast meza bedziesz miala wiare w nawrocenie i co Ci to da?Jeśli ludzie się kochają to znajdą rozwiązanie. Szukanie sposobów dowodzi jedynie, że dotychczasowe metody porozumienia okazały się nieskuteczne, czas na poszukanie innych. Jeśli jedno z małżonków powróciło do Kościoła to raczej nie odejdzie a miłość podpowiada mu, że należy doprowadzić całą rodzinę do nawrócenia. Jest silną kobietą, słaba poddałaby się ze strachu przed utratą męża. Pn sty 23, 2012 9:49 RED Dołączył(a): Wt maja 24, 2011 16:02Posty: 205 Re: Kryzys w małżeństwie ... przez nawrócenie (?) Liza napisał(a):RED napisał(a):Zastanow sie prosze czy ta cala historia nawracania warta jest tego co teraz przechodzicie,pomysl prosze o pierwszych 10 latach waszego maluzenstwa i porownaj je z czasem terazniejszym a bedziesz widziec do czego to byc ze na koncu zostaniesz sama i zamiast meza bedziesz miala wiare w nawrocenie i co Ci to da?Jeśli ludzie się kochają to znajdą rozwiązanie. Szukanie sposobów dowodzi jedynie, że dotychczasowe metody porozumienia okazały się nieskuteczne, czas na poszukanie innych. Jeśli jedno z małżonków powróciło do Kościoła to raczej nie odejdzie a miłość podpowiada mu, że należy doprowadzić całą rodzinę do nawrócenia. Jest silną kobietą, słaba poddałaby się ze strachu przed utratą ma wiara do milosci?Jezeli dobrze im sie zylo bez tego nawracania to dlaczego to burzyc i udowadnic sobie ze jestem silna i stane po stronie wiary?A po utracie meza bedzie silniejsza? A moze szuka tylko pretekstu aby sie rozwiezc? Pn sty 23, 2012 12:55 Anonim (konto usunięte) Re: Kryzys w małżeństwie ... przez nawrócenie (?) RED napisał(a):Co ma wiara do milosci?Jezeli dobrze im sie zylo bez tego nawracania to dlaczego to burzyc i udowadnic sobie ze jestem silna i stane po stronie wiary?Problem jest taki, że zasłona opadła i odsłoniła rzeczywistość. Teraz należy rozpocząć zmaganie się z życiem a nie znieczulić się ucieczką. Wiara to przewartościowanie życia i ustalenie w nim innych priorytetów. Cytuj:A po utracie meza bedzie silniejsza? Dopóki ludzie rozmawiają ze sobą, kłócą się to im na sobie zależy. Mąż dostosował do do npr, uczynił to ze względu na żonę. Zaatakowany broni się i szuka broni by oddać. Chodzi jedynie o to, by zakończyć wojnę a rozpocząć negocjacje. Jeśli jest mądrą kobietą to tak je poprowadzi, że mąż odzyska spokój i przekonanie, że Bóg nie wyeliminował go z serca żony. Musi mu dać jeszcze więcej moze szuka tylko pretekstu aby sie rozwiezc?Człowiek wierzący szuka wszelkich możliwych sposobów, by dogadać się z drugim człowiekiem. Ona kocha męża, ale nie rozumie, że jej radość z powodu powrotu do Boga nie musi oznaczać współradości kochającego ją dotąd męża. Chce natychmiast wszystko naprawić. Nie da się przeprogramować innego człowieka na swój obraz i jednego z małżonków zwykle przekłada się na kłopoty małżeńskie. W tym przypadku mają uregulowaną sprawę pożycia. To wiele ułatwia. Pn sty 23, 2012 14:24 Anonim (konto usunięte) Re: Kryzys w małżeństwie ... przez nawrócenie (?) Ps: umknęło mi, że z npr są problemy Pn sty 23, 2012 15:50 RED Dołączył(a): Wt maja 24, 2011 16:02Posty: 205 Re: Kryzys w małżeństwie ... przez nawrócenie (?) Ja osobiscie nie ryzykowalbym tych szczesliwych lat przezytych co szukac dziury w calym,kiedys mozna to zalowac. Pn sty 23, 2012 16:31 Wyświetl posty nie starsze niż: Sortuj wg Nie możesz rozpoczynać nowych wątkówNie możesz odpowiadać w wątkachNie możesz edytować swoich postówNie możesz usuwać swoich postówNie możesz dodawać załączników
Jak długo trwa kryzys w małżeństwie po 30 latach? Czas trwania kryzysu w małżeństwie po trzydziestu latach może być różny dla każdej pary. Może to trwać od kilku miesięcy do kilku lat. Ważne jest, aby być cierpliwym i konsekwentnym w podejmowaniu działań mających na celu odbudowę relacji.Kryzys w małżeństwie ... przez nawrócenie (?) Autor Wiadomość Dołączył(a): N sty 22, 2012 21:56Posty: 10 Re: Kryzys w małżeństwie ... przez nawrócenie (?) RED napisał(a):Moim zdaniem podjelas juz dawno decyzje i szukasz tylko jest Twoja rodzina ktora do Boga po jakims czasie minie lub stanie sie codziennoscia a mysli ze stracilas rodzine nigdy Cie nie mogę powiedzieć, że podjęłam decyzję bo nie wiem co mi "zaoferuje" Bóg w przyszłości. Jest takie powiedzenie: "Chcesz rozbawić Boga?... Opowiedz mu o swoich planach."Wiem jednak, że nigdy nie zrobię niczego co mogłoby doprowadzić do rozpadu mojej rodziny, z wielu powodów, dlatego, że kocham męża i nasze dzieci, oraz dlatego, że małżeństwo jest nierozerwalne, jest sakramentem. Cz lut 02, 2012 21:59 epsilon Dołączył(a): Pt sty 21, 2011 21:32Posty: 111 Re: Kryzys w małżeństwie ... przez nawrócenie (?) heloł napisał(a):RED napisał(a):Moim zdaniem podjelas juz dawno decyzje i szukasz tylko jest Twoja rodzina ktora do Boga po jakims czasie minie lub stanie sie codziennoscia a mysli ze stracilas rodzine nigdy Cie nie mogę powiedzieć, że podjęłam decyzję bo nie wiem co mi "zaoferuje" Bóg w przyszłości. Jest takie powiedzenie: "Chcesz rozbawić Boga?... Opowiedz mu o swoich planach."Wiem jednak, że nigdy nie zrobię niczego co mogłoby doprowadzić do rozpadu mojej rodziny, z wielu powodów, dlatego, że kocham męża i nasze dzieci, oraz dlatego, że małżeństwo jest nierozerwalne, jest swiadectwo Glorii Polo: tam mowa miedzy innymi o tym jak jej matka modlila sie 38 lat o nawrocenie swojego meza i w koncu je to jest objawienie prywatne, w ktore mozna wierzyc lub nie, wedle wlasnego uznania. Mnie ono dalo wiele do myslenia. Zwlaszcza w odniesieniu do sadu szczegolowego. Ale to juz temat na inna dyskusje...Zycze wytrwalosci. Cz lut 02, 2012 22:56 Necromancer Dołączył(a): Cz paź 19, 2006 7:51Posty: 744 Re: Kryzys w małżeństwie ... przez nawrócenie (?) heloł napisał(a):Dla mojego męża to nie są WAŻNE sprawy. To znaczy: wg niego można podyskutować na temat tych "czarnych s....", poemocjonować się kolejnymi skandalikami w Kościele i na tej podstawie wysnuwać wnioski o istnieniu bądź niestnieniu Boga (jakie to łatwe, a ludzie się głowią nad tym 2 tys lat ) No i przede wszystkim poprzeżywać "ile to oni mają pieniędzy, ja na tacę nie daję, ale z moich podatków im państwo płaci" itd. itp. zwykłe banały powielane w TV. Jednak to nie są kluczowe dla niego sprawy, bo on tak w sumie ma to w d.... On nie jest jakimś nawiedzonym Palikotowcem, który mierzy linijką czy krzyż ma tyle, lub mniej cm co godło w Urzędzie lub wszystko są sprawy dla mnie ważne. Dotykają mnie do żywego, bo dotyczą mojego Kościoła, mojego gdyby naprawdę tak miał to w d. to w czym problem, aby chodził z tobą do kościoła? Rozumiem, że nie chciałoby mu się angażować w jakieś wspólnoty itd. jednak taki zwykły tradycjonalistyczny katolicyzm nie wymaga dużego wysiłku i wielu konformistów tak robi. Widocznie coś mu w tym jednak przeszkadza i nie przechodzi obojętnie, skoro klerykalizm i dewocja podnoszą tak ciśnienie, że wulgaryzmy cisną mu się na usta. _________________ateista Cz lut 02, 2012 23:11 Anonim (konto usunięte) Re: Kryzys w małżeństwie ... przez nawrócenie (?) nawiedzony Palikotowiec? Matko? To jakaś nowa obelga katolików? Pt lut 03, 2012 0:28 1zagubiona Dołączył(a): N lip 25, 2010 12:01Posty: 57 Re: Kryzys w małżeństwie ... przez nawrócenie (?) Tak czytam i zastanawiam się, jak wyrazanie swojej dezaprobaty np do skandali w kościele ma się do odnoszenia się do Boga samego? Czy mogłabyś to przybliżyć? Pt lut 03, 2012 2:55 1zagubiona Dołączył(a): N lip 25, 2010 12:01Posty: 57 Re: Kryzys w małżeństwie ... przez nawrócenie (?) I mam jeszcze pytanie. Co ty rozumiesz przez słowo nawrócenie, tzn czym się to objawia i co taki człowiek wtedy robi, bądź czego nie robi i w związku z tym jakbyś chciała by zachowywał się taki nawrócony mąż? Pt lut 03, 2012 3:03 Anonim (konto usunięte) Re: Kryzys w małżeństwie ... przez nawrócenie (?) heloł napisał(a):...Dla mnie to oznacza, że jestem bezradna wobec sytuacji jaka jest w moim małżeństwie (brak jednośći w wierze) i powinnam całkiem świadomie zawierzyć/polecić nawrócenie męża Bogu... bo moje ludzkie wysiłki nic nie podejście .heloł napisał(a):...Pewnie Twoje małżeństwo należy do wielu, o których słyszałam lub z którymi mam kontakt. W nich właśnie jest JEDNOŚĆ, była jedność niewiary, teraz jest jedność wiary... Znam taki schemat: większość znanych mi małżeństw miała jakiś kryzys (zupełnie nie związany z wiarą) i udała się na rekolekcje / do kościoła itd. I wszystko zaczęło się zmieniać...wcześniej lub później happy end...Nie ta bajka .U nas było troszkę podobnie jak u Was. W skrócie, bo dużo by pisać - pewnego dnia żona położyła się spać jako niewierząca, a rano wstała nawrócona . Taki mały cud .Myślę, że w czasie snu przeżyła Chrzest w Duchu najciekawsze jest to, że za dużo się za nią nie modliłem. Po prostu zadziałał sam Bóg, pomagając mi w mojej bezradności. Gdzieś jest napisane "daje On to we śnie tym, których miłuje" - mogę zaświadczyć, że to prawda . Pt lut 03, 2012 7:04 Anonim (konto usunięte) Re: Kryzys w małżeństwie ... przez nawrócenie (?) 1zagubiona napisał(a):Tak czytam i zastanawiam się, jak wyrazanie swojej dezaprobaty np do skandali w kościele ma się do odnoszenia się do Boga samego? Czy mogłabyś to przybliżyć?To przeniesienie niechęci i najprostszy sposób na uzyskanie spokoju. Człowiek szuka dla siebie usprawiedliwienia, inaczej trudno by mu było żyć. Winni są inni. Jeśli mu się to uświadomi to stawia opór zaprzeczając. Każdy człowiek idzie jednak w swoim tempie w rozwoju duchowym i nie powinno się tego procesu przyspieszać. Można wtedy na zawsze kogoś zrazić nie tylko do Boga, ale i do siebie. W małżeństwie mamy podprowadzać współmałżonka do Boga a nie zmuszać do tego, by myślał jak my. Pt lut 03, 2012 7:08 Zoll Dołączył(a): Pn cze 28, 2010 23:24Posty: 624Lokalizacja: Pustynia Mama, tata, Bóg i Szatan Eskalacja konfliktu może doprowadzić do tego: _________________Być wolnym to móc nie kłamać. Pn lut 13, 2012 19:20 kropeczka_ns Dołączył(a): Wt mar 17, 2009 18:36Posty: 2041 Re: Kryzys w małżeństwie ... przez nawrócenie (?) Kochana Ty nie przypadkiem zostałaś postawiona w tej a nie innej sytuacji. Być może właśnie Twoim zadaniem jest doprowadzenie męża do Boga, ale o tym wiesz:) Z praktycznych rad- powierzaj codziennie siebie i jego w modlitwie. Codziennie. Bóg zawsze odpowiada ale często "w swoim czasie". Pamietaj że "Wielką moc posiada wytrwała modlitwa Sprawiedliwego". (Jk 5,16). Ja zaczynam dzień od przeczytania fragmentu Pisma- wstaję zwykle pierwsza, więc nie rzuca się to nikomu w oczy Sposobem mojej koleżanki ze wspólnoty jest też każdy dzień ofiarować w jakiejś intencji- wtedy dużo łatwiej radzić sobie z rozmaitymi sprawami. Ofiaruj w jego intencji rózne swoje wyrzeczenia, swoją pracę, te sytuacje kiedy nie dasz się sprowokować, kiedy wybaczysz pierwsza, kiedy zażegnasz konflikt. Nie wdawaj się w bezsensowne dyskusje typu który ksiądz jest pazerny a który jeszcze jakiś tam. Ludzie nie rozumieją że ma to taki sam sens jak dyskutowanie o przywarach kierowców autobusów czy sprzedawców w sklepie. Czemu każdy potrafi zrozumieć że ludzie sa różni, mają wady i zalety a niektórzy są draniami, ale nie potrafia przenieśc tej oczywistej wiedzy na księży i zamknąć temat? Tego nie pojmuję. A poza tym...poza tym to dedykuję CI wspaniały fragment Listu do Kolosan gdzie właściwie wszystko jest ujęte jeśli chodzi o nasze świadczenie życiem o Chrystusie..Zadajcie więc śmierć temu, co jest przyziemne w członkach: rozpuście, nieczystości, lubieżności, złej żądzy i chciwości, bo ona jest bałwochwalstwem. 6 Z powodu nich nadchodzi gniew Boży na synów buntu. 7 I wy niegdyś tak postępowaliście, kiedyście w tym żyli. 8 A teraz i wy odrzućcie to wszystko: gniew, zapalczywość, złość, znieważanie, haniebną mowę od ust waszych! 9 Nie okłamujcie się nawzajem, boście zwlekli z siebie dawnego człowieka z jego uczynkami, 10 a przyoblekli nowego, który wciąż się odnawia ku głębszemu poznaniu [Boga], według obrazu Tego, który go stworzył. 11 A tu już nie ma Greka ani Żyda, obrzezania ani nieobrzezania, barbarzyńcy, Scyty, niewolnika, wolnego, lecz wszystkim we wszystkich [jest] Chrystus. 12 Jako więc wybrańcy Boży - święci i umiłowani - obleczcie się w serdeczne miłosierdzie, dobroć, pokorę, cichość, cierpliwość, 13 znosząc jedni drugich i wybaczając sobie nawzajem, jeśliby miał ktoś zarzut przeciw drugiemu: jak Pan wybaczył wam, tak i wy! 14 Na to zaś wszystko [przyobleczcie] miłość, która jest więzią doskonałości. 15 A sercami waszymi niech rządzi pokój Chrystusowy, do którego też zostaliście wezwani w jednym Ciele. I bądźcie wdzięczni! 16 Słowo Chrystusa niech w was przebywa z [całym swym] bogactwem: z wszelką mądrością nauczajcie i napominajcie samych siebie przez psalmy, hymny, pieśni pełne ducha, pod wpływem łaski śpiewając Bogu w waszych sercach. 17 I wszystko, cokolwiek działacie słowem lub czynem, wszystko [czyńcie] w imię Pana Jezusa, dziękując Bogu Ojcu przez Niego. _________________Ania N lut 19, 2012 11:14 Aditu Dołączył(a): Pn lut 20, 2012 22:55Posty: 414 Re: Kryzys w małżeństwie ... przez nawrócenie (?) Heloł, ja myślę, że powinnaś przestać go nawracać. Jeżeli Ty wierzysz, to po prostu praktykuj i rób swoje, może kiedyś powolutku i nieśmiało on także zacznie. A jeżeli nawet nie - czy to zmienia tak wiele? Takiego meżczyznę pokochałaś i on nie jest przez to gorszym że kłótnie wszczynasz Ty, bo nie tak wyobrażasz sobie życie chrześcijańskiego małżeństwa - ale zauważ, że przez 8 lat nie byliście takim małżeństwem, więc Twoje oczekiwania względem niego nie są do końca fair. No bo jak - Ty się nawróciłaś, a on ma z Tobą chodzić do koscioła?To Ty się w tym związku zmieniłaś i Twój mąż nie do końca potrafi tę zmianę zaakceptować. Są związki, w których jedna strona wierzy, druga nie, i są to także związki szczęśliwe. Więc wyluzuj, głowa do góry, będzie dobrze. Wt lut 21, 2012 11:13 piotr81 Dołączył(a): Pn lut 25, 2019 13:08Posty: 1 Re: Kryzys w małżeństwie ... przez nawrócenie (?) Mamy podobny problem z tą różnicą, że zona się nawróciła a ja coraz bardziej się nie mogę słuchać już wyzwisk, nastawiania dzieci przeciwko ojcu, że wszystko zło w domu jest moją winą bo się nie nawrócenie żony tracimy znajomych - bo na każdym spotkaniu ich nawraca a ja(mój błąd gdyż już nie mogę tego słuchać) wchodzę z co nie związane z Bogiem jest złem - wszystkich oczywiście NPR - Bo prezerwatywy to zło... (Jak by nie było celibatu to pewnie byłyby darem Bożym)I Pn lut 25, 2019 13:49 Quinque Dołączył(a): N paź 08, 2017 22:17Posty: 2877 Re: Kryzys w małżeństwie ... przez nawrócenie (?) Piotr81 napisał(a):(Jak by nie było celibatu to pewnie byłyby darem Bożym)Nie rozumiem tego zdania. Jeżeli chodzi o celibat księży to bodajże już w Niceii(325 rok) wydano w tej kwestii pierwsze zalecenia. A ostatecznie wprowadzono go za czasów reformy Gregorjańskiej(od papieża św. Grzegorza VII). Celibat jest bardzo potrzebny i pożyteczny Cytuj: wchodzę z kontrargumentamiMogę ja z nimi podyskutować _________________"In Te, Domine, speravi; non confundar in aeternum" Pn lut 25, 2019 14:29 KFT Dołączył(a): Pn wrz 24, 2018 16:10Posty: 3 Re: Kryzys w małżeństwie ... przez nawrócenie (?) Moja Droga, Sam jestem rok po nawróceniu. Wiem o czym piszesz. Moja kochana żona, była letnia religijnie a ja chłodny. Ja jestem w tej kwestii gorący Na początku było strasznie. Bardzo krótko po moim nawróceniu, gdy chciałem po prostu praktykować moją wiarę, bez jakiejś nawet formy próby przekazania spotykało się to z jej wręcz AGRESJĄ!!Pamiętaj proszę. Rogaty atakuje nawróconych szczególnie poprzez najbliższych z jego otoczenia. Naprawdę momentami stają się wręcz nie do poznania. Mówią rzeczy, o które byś nigdy ich nie podejżewała. Rok codziennych modlitw i jest lepiej. Nadal jest chłodna w tym temacie, ale akceptuje już moje formy praktyki religijne. Nawet można powiedzieć, że pomaga mi to zorganizować czasowo. Umożliwia mi je. Nie ma już tej agresji. Nie ma kłótni w tym temacie. Cały czas modlę się z wiarą iż się którego dnia uda. Że światło pana dotrze do jej serca. Że je dopuści. Niedługo chrzcimy dziecko. Zapytałem czy poszłaby do spowiedzi. Trochę początkowo pokręciła nosem, ale nie odmówiła. Dopytała o szczegóły spowiedzi u nas w parafii (godziny itp). Jest nadzieja. Pomódlcie się proszę ze mną aby się udało. Ja pomodlę się za Was. Z Wiarą siostro (jeśli mogę tak powiedzieć). Szczęść Boże Pn mar 04, 2019 11:21 Quinque Dołączył(a): N paź 08, 2017 22:17Posty: 2877 Re: Kryzys w małżeństwie ... przez nawrócenie (?) Jestem mężczyzną _________________"In Te, Domine, speravi; non confundar in aeternum" Pn mar 04, 2019 23:41 Wyświetl posty nie starsze niż: Sortuj wg Nie możesz rozpoczynać nowych wątkówNie możesz odpowiadać w wątkachNie możesz edytować swoich postówNie możesz usuwać swoich postówNie możesz dodawać załączników
Mgr Magdalena Golicz Psycholog , Chorzów. 84 poziom zaufania. Zachęcam do spotkania z psychologiem psychoterapeutą. Jest Pani w kryzysie, byc może także w depresji. Ważne, żeby podjęła się Pani diagnostyki i leczenia. Zważywszy na trudności dojazdowe, może warto spróbować skorzystać z gabinetów online.
Na chwilę obecną jest tak: Zostałam zdradzona przez męża po kilkunastu latach związku. W małżeństwie było raz lepiej, raz gorzej, oddaliliśmy się od siebie, gdzieś się pogubiliśmy. Mimo wszystko uważałam go za najlepszego przyjaciela, myślałam, że wszystko mu mogę powiedzieć, i on też mi o wszystkim powie.27/04/2021. 10 oznak, że w Twoim małżeństwie źle się dzieje. Kryzys małżeński może dopaść każdą parę. Gdy w związku pojawia się zwątpienie i niepewność, wspólna przyszłość staje się zagrożona. By w porę to naprawić, nie wolno przegapić odpowiedniego momentu. Jeśli się go nie zauważy, później okaże się, żeXfFu5.